Mirabelki kojarzą mi się nieodłącznie z dzieciństwem. Miałam wrażenie, że zawsze było ich pełno. Leżały pod drzewem jak małe złote kuleczki. Turlały się po ulicy. I świetnie nadawały się jako amunicja do rzucania. ;-) Ale jakoś wtedy nie byłam zainteresowana ich jedzeniem, a tym bardziej przetwarzaniem na dżemy. Wtedy bardziej interesowało mnie wspinanie się na drzewa mirabelkowe. :-) Teraz, kiedy nadszedł czas, że miałabym problem wspiąć się na jakiekolwiek drzewo, to przyszedł czas na przetwory. Nie jestem jakąś wielką fanką mirabelek jedzonych tak po prostu, jak wiśnie czy czereśnie, ale przerobione na dżem są rewelacyjne. Dżem pięknie pachnie i jest lekko kwaskowy, więc idealnie nadaje się też do przełożenia ciast czy ciasteczek. Jeżeli chcecie mieć słodszy dżem, to zwiększcie ilość cukru.
Składniki (na 4 słoiczki):